wtorek, 13 listopada 2012

..ze śmiercią to było spotkanie...

 Strumieniem wpływała we wszystkie napotkane szczeliny, obecna była we wszystkich zmysłach. Z krwią się  zmieszała i pulsując zajęła wszystkie organy. Oplotła oczy niewidzące, uszy niesłyszące, zapachem wilgoci wtargnęła w nozdrza, wgryzła się w zatoki . Spłynęła krtanią do płuc i  zaległa we wnętrzu pęcherzyków. Osiadła na kubkach smakowych. Poprzez skórę  i nerwy przeniknęła  do mózgu i oblepiła fałdy kory i wszystkie jej zakamarki. 
Zapach wilgoci świdrował  i wgryzał się we wnętrze. Obecna w  każdej mojej tkance filtrowała i preparowała  obrazy, czucia, odgłosy, zapachy. Wszystko stało się odległe, niedostępne, rozpływające się jak dym.
Próbowałam krzyczeć, biec, wołać do przechodniów, spojrzeć w oczy Tobie ... wciąż rozpływałam się , przenikałam  i rozpraszałam... 
Widziałam jak mój mały świat staje się niedostępny dla mnie...
W zanikającej świadomości okruchami wyczuwam   zimny i wilgotny kamień , pod którym mnie pochowano ...
   ...alegoria...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz