Na małą wioskę Urt , w północnej krainie Skandynawii, zamiast śniegu spadł zły czar Księcia Wiatru Północnego. Mieszkańcy nie zdołali się ochronić przed zaklęciem , a ich dusze pokryły się szadzią. Gdy młody Rycerz Urter powrócił z wyprawy, zastał swoich rodziców i siostrę Lavandulę w gospodarstwie. Zły urok sprawił, że nie rozpoznawali Urtera, ich serca również były lodowe. Urter postanowił wyruszyć na południe w poszukiwaniu kamienia, który zatrzymał promień słońca . Kamień ten , przywieziony do wioski mógł przywrócić dobre życie jej mieszkańcom i rodzinie rycerza Osiodłał swojego rumaka i pocwałował . Wiele dni i nocy wędrował, wiele wschodów i zachodów oglądał . Dni były coraz dłuższe, ciepła coraz więcej, a Urter i rumak coraz bardziej wycieńczeni drogą, zbliżali się do skraju Puszczy, w której znajdował się kamień. Urter zatrzymał się na leśnym trakcie, oczekując wschodu słońca. Pierwszy promień miał wskazać miejsce , gdzie leży dobry kamień. Tak też się stało. Wraz ze wschodzącym słońcem pojawiła się łuna nad nad wąwozem, w którym leżał głaz. Urter pognał konia w stronę poświaty. Dzielny rycerz i jego rumak roztopili się jak bryły lodowe pod wływem ogromu ciepła. Złe zaklęcie Księcia Wiatru Północnego nie ominęło rycerza i jego konia. W miejscu, gdzie jeździec i koń zamienili się w rwące potoki , pozostało siodło. Nazwano je Siodłem Zielawy.
na dno szuflady ostatniej...
...nie zapisane strony... MATKA
niedziela, 15 września 2013
Na małą wioskę Urt , w północnej krainie Skandynawii, zamiast śniegu spadł zły czar Księcia Wiatru Północnego. Mieszkańcy nie zdołali się ochronić przed zaklęciem , a ich dusze pokryły się szadzią. Gdy młody Rycerz Urter powrócił z wyprawy, zastał swoich rodziców i siostrę Lavandulę w gospodarstwie. Zły urok sprawił, że nie rozpoznawali Urtera, ich serca również były lodowe. Urter postanowił wyruszyć na południe w poszukiwaniu kamienia, który zatrzymał promień słońca . Kamień ten , przywieziony do wioski mógł przywrócić dobre życie jej mieszkańcom i rodzinie rycerza Osiodłał swojego rumaka i pocwałował . Wiele dni i nocy wędrował, wiele wschodów i zachodów oglądał . Dni były coraz dłuższe, ciepła coraz więcej, a Urter i rumak coraz bardziej wycieńczeni drogą, zbliżali się do skraju Puszczy, w której znajdował się kamień. Urter zatrzymał się na leśnym trakcie, oczekując wschodu słońca. Pierwszy promień miał wskazać miejsce , gdzie leży dobry kamień. Tak też się stało. Wraz ze wschodzącym słońcem pojawiła się łuna nad nad wąwozem, w którym leżał głaz. Urter pognał konia w stronę poświaty. Dzielny rycerz i jego rumak roztopili się jak bryły lodowe pod wływem ogromu ciepła. Złe zaklęcie Księcia Wiatru Północnego nie ominęło rycerza i jego konia. W miejscu, gdzie jeździec i koń zamienili się w rwące potoki , pozostało siodło. Nazwano je Siodłem Zielawy.
niedziela, 8 września 2013
sobota, 18 maja 2013
wtorek, 29 stycznia 2013
Węzły uczuciowe Liny.
Lina tylko z Nim spędzała swój wolny czas. Jego obecność przydawała jej istnieniu sens.
Po jego śmierci zaległa w najciemniejszym kącie mieszkania, jak bezużyteczny, stary grat. Jej zupełna bierność a apatia niekorzystnie wpływały na ocenę zdarzenia, w którym On stracił zycie.
Na poplamionych płaszczyznach odrapanych z tynku ścian celi, do której została wrzucona, retrospektywne obrazy przepływały powoli, niczym sceny kiepskiego melodramatu.
Przenikały się nawzajem, wirowały, tworząc tunel poplątanych czasowo zdarzeń.
W tak swoistym kalejdoskopie obraz zatrzymał się na wspomnieniu letniego, upalnego dnia. On zabrał Linę w góry. Wspinali się beztrosko, coraz wyżej i wyżej po stromej ścianie grani. Samica raroga uniosła się nad skałą, niespokojna o los piskląt, krążyła nad nimi, gotowa zanurkować w samobójczym locie w obronie gniazda.
Z wysiłkiem ogromnym, krok po kroku, wspinali się, wciskając czubki butów w szczeliny w skale. Nagle niewielka półka skruszyła się pod butem i posypała w kilkusetmetrową przepaść. On zaczął osuwać się , nie mogąc trafić na występ skalny, który zatrzymałby zbliżającą się tragedię.
Orlica wylądowała w gnieździe obok piskląt i z ptasim zaciekawieniem spoglądała na niecodzienne zdarzenie. Wtedy to właśnie ON, z dłonią w mocnym uścisku Liny mógł swobodnie drugą ręką poszukać szczeliny odpowiednio stabilnej. Stopami wyszukał haków, które wcześniej umieścił w skalnych wyłomach. Droga wspinaczkowa, którą On wybrał, była prostowaniem wytyczonej wcześniej trasy. Nie należała do najtrudniejszych i niebezpiecznych. W bliskiej odległości od orlego gniazda była dość znaczna półka skalna, na której można było odpocząć przed ostatecznym podejściem do kilkumetrowej , gładkiej ściany, prowadzącej na płaskowyż. Przygoda zakończyła się szczęśliwie. On z Liną wrócili do domu tuż po zachodzie słońca. Wspólnie przeżyte niebezpieczeństwo zbliżyło Onego do Liny.
Inną sytuacją, która może świadczyć o niewinności Liny, o jej przywiązaniu do Onego, to zdarzenie z rodeo. Przygotowywał się do zawodów kilka tygodni. Należało ujeździć wcześniej załapanego mustanga. Młody ogier nie był oswajany z siodłem, czy z jeźdźcem bez siodła. Nieujarzmiony, robił świecę i skakał na boki.
Była dziki...
Po kilku próbach i przebieżkach za koniem, onemu udało się zarzucić lasso na szyję narowistego rumaka. Powoli, z ogromnym spokojem i cierpliwością podszedł do ogiera, uspokajająco pogładził go po łbie i grzywie, po czym szybkim, zwinnym ruchem wskoczył na koński grzbiet. Lina zajęła miejsce przed Nim, mocno oplatając ramiona Onego i szyję mustanga. Stępa ruszyli przyspieszając. W galopie koń nagle zatrzymał się , stanął dęba zrzucając z grzbietu intruza, uskoczył w bok i pognał cwałem przed siebie.
Lina, opleciowa wokół szyi konia, rozciągnęła się pomiędzy pędzącym koniem a Nim, który sunął po trawie. Próby powrotu na grzbiet konia kończyły się niepowodzeniem. Nie przy tej prędkości. W akcie desperacji Lina zluzowała uścisk i wylądowała pod końskimi kopytami, powodując upadek mustanga. Po kilku koziołkach On wylądował na trawie, odrapany i zakrwawiony.
Te dwa zdarzenia świadczą o jej ślepym, bezwzględnym, bezrozumnym, bezrefleksyjnym przywiązaniu. Czy miała wpływ na decyzję Onego w sprawie samobójstwa? Nie sądzę. Owszem, niezaprzeczalnym faktem jest, że towarzyszyła mu w tej ostatniej chwili jego życia. Zabrał ją na strzych, sam zaniósł drabinę , po której wspiął się pod dach i na legarze zawiedsił Linę. Pętlę założył na szyję i skoczył z drabiny. Solidnie zrobiony węzeł zacisnął się na szyi. Lina nie mogła go uratować. Nie potrafiła podjąć działania w swym bezrozumnym istnieniu, Niezdolna do poruszeń samodzielnych była przecież zwykłą liną, której nie można przypisać intencji i oskarżenie Liny o popełnienie zbrodni jest nieporozumieniem. Więzy łączące Jego z Liną nie były uczuciowymi węzłami, lecz sposobem wiązania i skracania sznurków...
alegoria...
wtorek, 4 grudnia 2012
Wyścig...
Silne, napięte mięśnie ud wyrzucały łapy do przodu, raz jedną, raz drugą... do przodu, do przodu... Równy oddech Rattusa, równy krok biegu zdradzał niezwykłą pewność siebie i doskonałe przygotowanie. Wystartował jednocześnie z hukiem wystrzału , co było najważniejsze, dawało przewagę nad wszystkimi uczestnikami.
Teraz tylko utrzymać dystans. Pomocny w tym był ogon, również odpowiednio wytrenowany. Niejeden odpadł z wyścigu po smagnięciu ogonem jak batem. Zakrwawiony , wąsaty pysk lądował poza torem, w trawie. Czasem trafiony skonał w konwulsjach, dławiąc się własną krwią. Drugi wiedział, na jaką odległość może się zbliżyć, żeby nie poczuć siły ogona. Biegł czujny , uważny na każdy ruch Rattusa, wypatrując okazji na przeskoczenie martwego pola. Drugi w wyścigu przyjął strategię wyczekiwania. Pozwalał wyprzedzać się zapaleńcom z wielką wiarą w wygraną, lecz bez doświadczenia. Właśnie minął Drugiego Piąty. Młody okaz o pięknej linii ogona, wysunął pysk mocno przed siebie, wąsy złożyły się wzdłuż pyska, grzbiet falował . Pędził, doganiając Rattusa. Bliżej i bliżej... i przekroczył beztrosko nieprzekraczalny, zabójczy dystans. Piąty sądził ,w swej naiwności, że wyścig wygra szybszy. Krótką chwilę jeszcze w szalonym radosnym pędzie zbliżał się do Pierwszego, który nagle, całą siłą mięśni smagnął ogonem, tnąc powietrze za sobą i ślepia Piątego. Na krótką chwilę zboczył z toru, zachwiał się. Piąty, trafiony ogonem w pysk, wyrzucony w pędzie wysoko , spadł na bandę w przedziwnym salto mortale . Krew , pulsując, zalewała ślepia, zdławiła pisk bólu i rozpaczy. Nikt nie zatrzymywał się. Przerażeni uczestnicy wyścigu z pokorą utrzymywali tempo, które pozwoli przeżyć ten wyścig. Mniejsza o zwycięstwo... cena wysoka.
Ale właściwą Nagrodę znał Pierwszy. Perfekcyjnie przygotował się do swojego ostatniego wyścigu. Zwycięzca zasiada na Trybunie w Loży Obserwatorów...
...alegoria...
Teraz tylko utrzymać dystans. Pomocny w tym był ogon, również odpowiednio wytrenowany. Niejeden odpadł z wyścigu po smagnięciu ogonem jak batem. Zakrwawiony , wąsaty pysk lądował poza torem, w trawie. Czasem trafiony skonał w konwulsjach, dławiąc się własną krwią. Drugi wiedział, na jaką odległość może się zbliżyć, żeby nie poczuć siły ogona. Biegł czujny , uważny na każdy ruch Rattusa, wypatrując okazji na przeskoczenie martwego pola. Drugi w wyścigu przyjął strategię wyczekiwania. Pozwalał wyprzedzać się zapaleńcom z wielką wiarą w wygraną, lecz bez doświadczenia. Właśnie minął Drugiego Piąty. Młody okaz o pięknej linii ogona, wysunął pysk mocno przed siebie, wąsy złożyły się wzdłuż pyska, grzbiet falował . Pędził, doganiając Rattusa. Bliżej i bliżej... i przekroczył beztrosko nieprzekraczalny, zabójczy dystans. Piąty sądził ,w swej naiwności, że wyścig wygra szybszy. Krótką chwilę jeszcze w szalonym radosnym pędzie zbliżał się do Pierwszego, który nagle, całą siłą mięśni smagnął ogonem, tnąc powietrze za sobą i ślepia Piątego. Na krótką chwilę zboczył z toru, zachwiał się. Piąty, trafiony ogonem w pysk, wyrzucony w pędzie wysoko , spadł na bandę w przedziwnym salto mortale . Krew , pulsując, zalewała ślepia, zdławiła pisk bólu i rozpaczy. Nikt nie zatrzymywał się. Przerażeni uczestnicy wyścigu z pokorą utrzymywali tempo, które pozwoli przeżyć ten wyścig. Mniejsza o zwycięstwo... cena wysoka.
Ale właściwą Nagrodę znał Pierwszy. Perfekcyjnie przygotował się do swojego ostatniego wyścigu. Zwycięzca zasiada na Trybunie w Loży Obserwatorów...
...alegoria...
środa, 28 listopada 2012
W sklepie...
Mały Chłopczyk spacerował po sklepie i z zachwytem w oczach przyglądał się pięknym zabawkom na półkach. Najchętniej zabrałby je do domu. Wszystkie... Bał się dotknąć misia pluszowego i laleczkę i pieska i autko, żeby nie strącić z półki wąskiej. Już kilka razy wyciągał rączki po Szmacianą Laleczkę i cofał przerażony w pośpiechu. Kiedy kolejny raz sięgnął po Lalkę Szmacianą, upuścił szklaną butelkę z napojem. Roztrzaskała się o podłogę na tysiące drobnych kryształków i rozsypała się dookoła. Przestraszył się Mały Chłopiec bardzo, chwycił w rączki spadającą na niego Szmacianą Lalkę i ukrył się w najdalszym kącie sklepu. Drżący ze strachu przyciskał Lalkę Szmacianą do piersi i zamkniętymi oczami czekał na to, co, jak sądził, że się wydarzy. Długo trwał w oczekiwaniu. Gdy odważył się otworzyć oczy zobaczył , że sklep jest zamknięty. Został sam z zabawkami na całą noc. Podszedł do półki, z której strącił Szmacianą Lalkę. Po stłuczonej butelce nie było śladu na podłodze. Usiadł Mały Chłopiec na krzesełku obok i bawił się Szmacianą Lalką. Podrzucał do góry i chwytał w rączki, posadził na krzesełku i przyglądał się i mówił do niej . Zabrał ją na wycieczkę po sklepie, pokazując jej ciekawe miejsca pełne zabawek. Słońce zaglądało do sklepu, gdy powrócił z Lalką Szmacianą przed regał, z którego ją strącił. W świetle zaczynającego się dnia oczom Chłopięcym ukazały się wyciągnięte do niego rączki pięknych Lalek . Uśmiechały się i mówiły; mnie weź, mnie. Szeptały... Upuścił Mały Chłopiec Lalkę Szmacianą na podłogę i wziął w dłonie tą, która najbliżej była. Tą, która spoglądała na niego i uśmiechała się tajemniczo. Szmaciana Lalka upadła na podłogę twardą, trafiając na ostre szkiełko, pozostałe po stłuczonej butelce. Rozerwała się Szmaciana pierś i rozsypały się na podłogę kryształowe kropelki. Mały Chłopiec zaśmiał się , wziął Nową Lalkę i odszedł...
Usiadła szmaciana laleczka, otrzepała się z kurzu, zmyła krople krwi, zmieniła ubranko
i ze łzami w oczach, odrętwiała z bólu, wyjmowała szkło potłuczonej butelki z poranionego ciała.
Gdy tylko chłopiec pokazał się w sklepie, przy półce z zabawkami, witała go z radością i czułością .
Chłopiec podzielał radość spotkania, przytulał do serca szczerze z równie wielką czułością.
Szczęście i spokój i radość spotkania kończył brzęk tłukącej się o podłogę szklanej butelki.
Chłopiec upuszczał lalkę , która spadała na raniące szkiełka, wciąż zdziwiona reakcją chłopca i przerażona upadkiem.
Podnosiła się , w bólu wydłubując kawałki szkła i rozglądała się za chłopcem.
A chłopiec...
Biegł do swojej kryjówki, gdzie mógł ogarnąć zdarzenie.
Ze zdziwieniem słuchał o cierpieniu szmacianej laleczki.
Nie mógł wiedzieć, co dzieje się naprawdę,
w ucieczce nie czuł własnego bólu i cierpienia...
Uciekając w popłochu, nie zauważał cierpienia laleczki...
Obwiniał trochę szmaciankę za paniczną ucieczkę ... nie mógł inaczej.
Była blisko, więc wydawało się jemu, że jest przyczyną zdarzeń niezrozumiałych...
c.d.n.
...alegoria...
Usiadła szmaciana laleczka, otrzepała się z kurzu, zmyła krople krwi, zmieniła ubranko
i ze łzami w oczach, odrętwiała z bólu, wyjmowała szkło potłuczonej butelki z poranionego ciała.
Gdy tylko chłopiec pokazał się w sklepie, przy półce z zabawkami, witała go z radością i czułością .
Chłopiec podzielał radość spotkania, przytulał do serca szczerze z równie wielką czułością.
Szczęście i spokój i radość spotkania kończył brzęk tłukącej się o podłogę szklanej butelki.
Chłopiec upuszczał lalkę , która spadała na raniące szkiełka, wciąż zdziwiona reakcją chłopca i przerażona upadkiem.
Podnosiła się , w bólu wydłubując kawałki szkła i rozglądała się za chłopcem.
A chłopiec...
Biegł do swojej kryjówki, gdzie mógł ogarnąć zdarzenie.
Ze zdziwieniem słuchał o cierpieniu szmacianej laleczki.
Nie mógł wiedzieć, co dzieje się naprawdę,
w ucieczce nie czuł własnego bólu i cierpienia...
Uciekając w popłochu, nie zauważał cierpienia laleczki...
Obwiniał trochę szmaciankę za paniczną ucieczkę ... nie mógł inaczej.
Była blisko, więc wydawało się jemu, że jest przyczyną zdarzeń niezrozumiałych...
c.d.n.
...alegoria...
Subskrybuj:
Posty (Atom)